Dziś w drodzę do domu miałem ochotę na coś słodkiego. Czując ten ”mały głód” prawie zatrzymałem się przy spożywczaku żeby kupić garść cukierków które zacząłbym pałaszować już przed sklepem. Jednak dojechałem bez przystanków do domu i zjadłem zdrową kolację - ziemniaki, szpinak, soja. Ostry sos. Już czuję się nasycony. Natomiast tydzień temu wyszło odwrotnie, i rzeczywiście połykałem garście cukierków po drodze.

Wiem przecież co jest dla mnie dobre. Mimo to po raz wtóry sięgam po cukier, wiedząc że mi szkodzi. Jak to możliwe że działam przeciwko własnemu dobru, wiedząc lepiej? Czyżbym udawał przed sobą, że tych rzeczy nie wiem? Czy okłamuję samego siebie, lub udaję chwilową amnezję? Być może ja tak na prawdę nie wierzę w istnienie przyszłości.

Niby myślę często o przyszłości i rozmawiam o niej z pryjaciółmi. Ale szkody związane z cukrem są ”w przyszłości”, a korzyść czyli zaspokojenie potrzeby jest ”teraz”, i ewidentnie w moim zachowaniu liczę się tylko z tym co ”teraz”, olewając to ”w przyszłości”. Moje emocje wołają ”Istnieje tylko tu i teraz! Zaspokój potrzebę.” Czyż tak nie jest? Dla moich emocji przyszłość po prostu nie istnieje, i w ten sposób godzę się na chwilową pryjemność kosztem zdrowia.

Ale przecież przyszłość istnieje. Dzisiaj jestem tydzień starszy niż byłęm tydzień temu, i cukier który wtedy zjadłem na pewno nie jest dla mnie dobry. I tak każdy wybór który robie dzisiaj, rzeczywiście wpłynie na moje życie za tydzień, oraz za miesiąc, za rok, za pięćdziesiąt lat. To nie jest fikcja! Te lata na prawdę miną. Pewne jest tylko to, że będe skazany je przężyć takie, jakie je sobie zgotowałem. Muszę sobie ciągle przypominać, wbijać sobię raz po raz do głowy, że przyszłość istnieje na prawdę.