Kiedy mowa o klimacie staje się przemocą?

Ludzkość stoi przed wieloma problemami. Mamy każdy podów żeby stwierdzić, że „musimy zmienić nasz styl życia, aby pozostać w granicach możliwości planety”. Jednak każdy przekaz ma nadawcę i odbiorcę, i tutaj może dojść do błędu. Kiedy jedni nadawcy mówią innym że „musimy coś zmienić”, może to stać się sytuacją, która przypomina przemoc. Chcę przeanalizować, kiedy to się dzieje, które kombinacje nadawcy i odbiorcy są szkodliwe, a gdzie ten przekaz powinien rzeczywiście się znależć.

Kim są ci „my”, których styl życia musi się zmienić?

Nie wszyscy w równym stopniu przyczyniają się do śmiercionośnych emisji gazów cieplarnianych. To styl życia najbogatszych muszą się przede wszystkim zmienić. Zaczynanie od drugiej strony, tj. skupianie się przede wszystkim na tym, jak najbiedniejsi mogą zmniejszyć swoje emisje, bez zadawania tego samego pytania najbogatszym, nosi formę przemocy.

Kliknij tutaj, aby zobaczyć liczby i fakty.
  • Na świecie: Osoba należąca do najbogatszego 0,1% świata emituje ponad 800 kg równoczynników dwutlenku węgla dziennie, podczas gdy najbiedniejsze 50% emituje 2 kg dziennie. (Oxfam)
  • W Szwecji: Jeden z najbogatszych 1% emituje 11 razy więcej niż osoba z najbiedniejszej połowy. (Oxfam i SEI).
  • Zobacz także wizualizację Daniela Pargmana: Człowiek to dinozaur.


Kim są ci „my”, którzy jesteśmy odpowiedzialni?

Istnieją różne poglądy na temat tego, jak zmieniają się społeczeństwa. Ale zacznijmy od tego co oczywiste. Nikt, kto robi wszystko aby po prostu przetrwać, nie może ponosić odpowiedzialności. Nie można oczekiwać, że ktoś, kogo ledwo stać na opiekę zdrowotną, kupi nowy samochód elektryczny.

„My”, którzy musimy coś zrobić, to przede wszystkim ci którzy mają trochę wolnego czasu lub pieniędzy. Im większa władza, tym większa odpowiedzialność. Oczywiście każdy może zrobić “coś”, na przykład wyrazić poparcie. Ale obarczanie odpowiedzialnością za zmiany najsłabszych jest destrukcyjne. Tworzy to dysonans i nieufność.

Kim są „my”, których dotyka naruszenie granic planety?

Znów, najbiedniejsi są dotknięci w pierwszej kolejności, ponieważ mieszkają na obszarach najbardziej narażonych na klęski żywiołowe, są bardziej dotknięci wzrostem cen żywności i nie mają możliwości przemieszczania się.

Ale w dłuższej perspektywie, twierdzę że dotyczy to na prawdę wszystkich. Przy przypadku upadku cywilizacji ludzkiej, konta bankowe bogatych nie będą starczyć wiecznie, inflacja może szaleć, a wszyscy potrzebujemy siebie nawzajem w różnych funkcjach społecznych. Nie sądź że ty sobie poradzisz, bo teraz ci się dobrze wiedzie. Nie mów: „Jakie to szczęście, że łódź przecieka po drugiej stronie, a nie tutaj”.

Co teraz?

Jeśli walczysz o życie – walcz dalej. Nie pozwól, by jakakolwiek firma PR wpędziła Cię w poczucie winy. Poproś o pomoc – być może normy społecznościowe cię od tego odwodzą.

Jeśli dobrze zarabiasz, masz dużą władzę, być może piastujesz wysokie stanowisko – poczuj pilną potrzebę refleksji nad tym, co robisz z władzą, którą otrzymałeś. Stawką są ludzkie życia. Zacznij od rozmowy o tym z kimś innym. Jeśli chcesz, możesz się odezwać do mnie.

Jeśli jesteś gdzieś pośrodku – to, co możesz i powinieneś zrobić, zależy od Twojej sytuacji. Może pomożesz przyjacielowi w potrzebie i to wystarczy. Może znajdziesz sposób, by pomóc wielu osobom. Ceń swoją uwagę. Jeśli zadbasz o siebie, możesz odkryć o wiele więcej przestrzeni, niż myślałeś, na pomaganie innym.